Wróciliśmy i to już jakiś czas temu, ale jakoś tak trudno zebrać się do dokonania jakiś wpisów, bo i ten pobyt wspominam bez entuzjazmu. Pogoda zawiniła? Problemy z noclegiem? Zaaferowanie małą (pierwszy zagraniczny wyjazd z nią)? Czy to, że był to wyjazd samochodowy, a samochód skutecznie czasem odgradza od ludzi i autentycznego świata dookoła. Zupełnie inaczej podróżuje się autostopem, gdy śpi się gdzie popadnie i nie martwi się człowiek o dzień następny. A tu i owszem martwić się było o co, bo problemy z noclegami w Serbii niemałe. Kraj zupełnie nieturystyczny, nawet w miejscowościach wypoczynkowych jeden, dwa domy oferujące miejsca do spania, mało kempingów, a gdzieś z Dominiką spać trzeba. Do tego jeszcze dziwny wymysł meldowania się za każdym razem, gdy śpi się w innym miejscu i problemy z tego powodu, bo jak nie ma się wszystkich potwierdzeń to kolejny gospodarz noclegu może odmówić.
Ale jednocześnie cieszę się, że zobaczyłam kolejny kraj przed najazdem turystów, co wróżę Serbii za lat parę. Zabytki z czasów rzymskich, niedostępne monastyry, średniowieczne twierdze, piękne kaniony, Dunaj szeroki jak jezioro, że drugiego brzegu nie widać. I tylko po górach sobie nie pochodziliśmy, bo tak się tego Dunaju cały czas trzymaliśmy blisko, że do gór nie zdołaliśmy dojechać. Szkoda, że nie udało się dotrzeć dalej na południe, gdzie klimat już bardziej orientalny. Kusi też Bośnia. Jak zwykle po kolejnym wyjeździe planów na następne już mnóstwo.