..
Tam i z powrotem

116 | 104798
 
 
2008-01-10
Odsłon: 950
 

O wyższości torby nad plecakiem na pewnym etapie życia.

Kiedyś uwielbiałam się pakować. Celebrowanie tej czynności zaczynałam od przygotowania listy rzeczy niezbędnych na wyjazd. Co rusz dopisywałam nowe pozycje aż wreszcie spis wydawał się doskonały. Ostatnie zakupy poczynione i przychodził czas na wyciąganie sprzętu i ubrań z szaf oraz rozkładanie ich na odpowiednie kupki na tapczanie i podłodze. Dopiero wtedy następowało pakowanie właściwe. Obcinanie rogów opakowań od kaszek, sosów i zupek w proszku, by wypuścić z nich powietrze. Gdy ich objętość się zmniejszała, zaklejałam je ponownie taśmą, by zawartość nie wyleciała i nie zapaskudziła wnętrza plecaka. Makaron od chinek trzeba było dodatkowo pokruszyć. Na dole wiernego Woodpeckera lądował śpiwór, a potem następowało upychanie co cięższych rzeczy, by skończyć na tych niezbędnych na samym wierzchu. Nie było tego dużo. Co prawda, jedzenia w czasach studenckich braliśmy tyle, żeby nie kupować już nic na miejscu (w górach zresztą nie było takiej możliwości), ale z ciuchów na cały miesiąc włóczenia się np. po Kaukazie starczały 3-4 koszulki (jedna „szturmowa”, jedna do spania, jedna wyjściowa i ostatnia „w razie czego”), ilość par skarpetek mniej więcej taka sama, kurtka p/deszczowa, polar, jakaś cienka bluza, spodnie z membraną, drugie polarowe, krótkie spodenki i właściwie tyle. Było jeszcze trochę sprzętu do chodzenia po lodowcu, maszynka i namiot. Kosmetyki ograniczone do minimum: minimydelniczka, szamponu brak. Przed wyjazdem zawsze ścinałam się na łyso, by uniknąć kłopotów związanych z myciem głowy. Zazwyczaj polegaliśmy na górskich strumieniach, a woda w nich bywała bardzo zimna. Dobrym patentem okazało się zabieranie na wyjazd gąbki, dzięki której wodą z małego kubka można było umyć całe ciało. Tak zapakowany plecak zakładało się na plecy i można było rozpocząć wędrówkę (oczywiście po odbyciu kilkudniowej podróży „płackartą” do celu – zazwyczaj oddalonej o kilka dób od naszej wschodniej granicy).

Dziś czasy zupełnie inne. Pakowania nienawidzę. Nawet bowiem kiedy jedziemy gdzieś na weekend, tobołów mamy jak na miesiąc. Minęły czasy, gdy wszystko udawało mi się zmieścić do jednego plecaka. Teraz trzeba pamiętać o kaszkach, mleku i słoiczkach dla małej. Nie można zapomnieć ulubionego kubka czy łyżeczki, niezbędny stał się nocnik. Osobno pakuje się zabawki. Nie wystarczy jedna kurtka i spodnie na 2-dniowy wyjazd dla dziecka. Czasem jednego dnia mała może wymagać przebrania nawet 5 razy! 

Ostatnio zrezygnowaliśmy z plecaków. Wygodniejsze okazały się torby. W nich łatwiej ułożyć posegregowane ciuszki. Smutno więc mi się trochę zrobiło, gdy pakowałam się na ostatni wyjazd okołosylwestrowy. Ekipa miała zebrać się ta sama. Z tymi samymi ludźmi jeździliśmy na wypady w góry i kilka lat z rzędu spędzaliśmy sylwestra w „piątce” – schronisku w Dolinie Pięciu Stawów. Spało się wtedy na podłodze, a dzień przed sylwestrem urządzało wypad na Słowację po niezbędne procenty. Wracaliśmy zazwyczaj już o zmroku do schroniska, bo trudno było obrócić w tę i z powrotem w jeden dzień. Pierwszy raz gdy pojechałam do „piątki”, miałam ze sobą plecak 40-litrowy. Wniosłam w nim oprócz rzeczy 5 butelek wina domowej roboty. Co wieczór celebrowaliśmy potem picie grzańca. W tym roku zapakowaliśmy torbami cały bagażnik, a resztę upychaliśmy na przednim siedzeniu i obok fotelika Dominiki.

Inni nie byli lepsi. Przyjechali samochodami wypchanymi po dach. Cóż większości z nich rodzina się powiększyła i większa część pakunków należała właśnie do najmłodszych członków familii. Cieszę się jednak, że tak jak w dawnych czasach, udaje się nam razem spotykać i organizować wypady w różne rejony Polski. Co prawda coraz rzadziej wybieramy się razem w dalekie góry, ale skały czy agroturystyka są nadal możliwe.
 
KOMENTARZE
 
Nick *:
 k
Twoja opinia *:
 
ZAPISZ
 
kag 2008-01-10 19:42:08
Dokładnie 2 lata i prawie 4 miesiące. Cóż, to że odwiedziła tyle miejsc wynika przede wszystkim z naszego egozimu. Jeżeli my chcemy gdzieś sie ruszyć, to musimy ją ciągnąc ze sobą. Na szczęście, cieszy się, gdy wybieramy się "na wycieczkę" i ładuje się do nosidła od razu jak wyciągamy je z szafy.
2008-01-10 17:57:20
Hie hie Wasze dziecko na oko do 2 lat odwiedziło wiecj gór niż przeciętny polak w ciągu całego życia - gratuluję i tak trzymac bedzie z niej może jakaś mega alpinistka.


Archiwum wpisów
 

Pn

Wt

Sr

Czw

Pt

So

Nd