Dominice cierpliwości starczyło na dwie wędy mamy i dwa i pół prowadzenia wujka. Z połowy drogi wujek wspaniałomyślne zarządził odwrót, aczkolwiek śmiem przypuszczać, że motywacja jego leżała w niemożności skupienia uwagi na trudnościach drogi ze względu na upominania Dominiki dobiegające z dołu. Rolę asekurującego przejął tatuś.
Tu refleksja. Tak się jakoś składa, że tatusiowe księżniczki i rycerze częściej czepiają się łydek mam. Miałam jednak małą satysfakcję, gdy okazało się, manewry przenosin wujka na kolejne miejsce wspinaczkowe i cioci do tej pory cierpliwie opiekującej się Jędrusiem na obiad zostały zaburzone prze zaśnięcie tego ostatniego w nosidle. Ostatecznie wujek także zszedł do cywilizacji na posiłek i już się tego dnia nie powspinał.
Copyright © 2014 by gorskieblogi