..
Tam i z powrotem

116 | 105150
 
 
2008-10-18
Odsłon: 901
 

Jak Anna Czerwińska została „górfanką”


"Wydaną przez wydawnictwo Annapurna książkę można podsumować jednym zdaniem: opowiada o tym, w jaki sposób pewna nieśmiała panienka z grubym tyłkiem i w okularach jak denka od słoików trafiła w góry i została „górfanką”. Mowa o Annie Czerwińskiej (...)

Większość autorów literackich perełek, opisujących losy wielkich ludzi gór, tatrzańską i alpejską przeszłość traktuje „po macoszemu” i szybko przemyka ku himalajskim gigantom. Rzadko zatem mamy okazję przeczytania tak dokładnego sprawozdania z pierwszych, nieporadnych czasem i wielce improwizowanych, wspinaczek w naszych polskich górach. „Tatry dały mi wszystko” – stwierdza Czerwińska, a czytelnik musi dojść do wniosku, że w tamtym okresie była niezłą łojantką. Również w Alpach. Ta przeszłość nie do końca jest chyba znana, gdyż przeciętny kronikarz działalności górskiej nazwisko Czerwińskiej potrafi skojarzyć dopiero z zimową wspinaczką północną ścianą Matterhornu w 1978 r. oraz pierwszą polską wyprawą na Gasherbrumy w roku 1975. Przy okazji poznajemy odchodzący powoli w zapomnienie obraz polskich taterników, borykających się z brakami sprzętowymi, umykających przed pilnującymi granic wopistami, załatwiających przepustki na wspin na Słowacji i wypracowujących swoje własne patenty, przydatne potem w górach wysokich. Wyjeżdżając na Zachód udowadniali, że „Polak potrafi”: „W Dolomitach (...) żywiliśmy się grzybami. Pewnego razu nazbieraliśmy tych grzybów całą furę, połowę ugotowaliśmy i zjedliśmy, a drugą połowę zostawiliśmy na później. A wtedy przechodzący Włosi podnieśli krzyk: – Niente, niente, mamma mia! Zaczęliśmy się poważnie martwić, czy przypadkiem nie najedliśmy się trujących grzybów. Na pierwszy rzut oka wyglądały tak jak polskie, tyle że Włosi ich nie zbierają, tak jak nie zbierają jagód. Idą do sklepu i kupują pieczarki, ale borowika już nie tkną. Mimo to na wszelki wypadek ktoś skoczył po wino, żeby choć śmierć była przyjemniejsza”...

Zapraszam do przeczytaniapełnej wersji recenzji: GÓRY, nr 6 (169) czerwiec 2008
http://www.goryonline.com/gory,4568,84,0,0,F,news.html 

Dostępna jest już druga część biografii pani Ani o Evereście, Lhotse i Makalu.

 
 
KOMENTARZE
 
Nick *:
 k
Twoja opinia *:
 
ZAPISZ
 


Archiwum wpisów
 

Pn

Wt

Sr

Czw

Pt

So

Nd