..
Tam i z powrotem

116 | 10613
 
 
2008-10-18
Odsłon: 972
 

Ani w Tybecie


W sierpniowych Podróżach ukazał się mój artykuł o Tybecie. Mam nadzieję, że uda mi się tam kiedyś wrócić, bowiem to z tybetańskiego płaskowyżu zobaczyłam po raz pierwszy na własne oczy potężne ośnieżone majestatyczne ośmiotysięczniki...

"Niełatwo było zrezygnować z zajrzenia pod podszewkę mnisiego życia. Boczna odnoga korytarza w jednym z klasztorów doprowadziła mnie do pomieszczenia, gdzie młodzi adepci mantrowania wkuwali na pamięć poszczególne wersety. Wciśnięta w kąt obserwowałam siedzących w rządkach chłopców, którzy raczej udawali, że się uczą. Częściej ukradkiem rzucali w siebie papierkami, wciągali tabakę, popijali z miseczek herbatę czy wymykali się na zewnątrz. Pogrążeni w medytacjach nauczyciele nie zwracali uwagi na to, co robili ich podopieczni."

"Jednodniowe czy tylko kilkugodzinne wycieczki do klasztorów wokół Lhasy miały w sobie coś z klimatu wysokogórskich ekspedycji. Każda z wypraw zazwyczaj kończyła się korą, czyli rytualnym okrążeniem świętych budowli zgodnie ze wskazówkami zegara. Ścieżka nierzadko prowadziła zboczem góry, u stóp której rozłożył się klasztor. Pod sobą widziałam złote dachy świątyń, jeszcze niżej Lhasę z wznoszącą się ponad nią Potalą – rezydencją dalajlamów, a nad sobą bezchmurne błękitne niebo i w oddali szczyty ośnieżonych gór. Wkrótce miałam w ich pobliże dotrzeć..."

"Po pokonaniu wielu kilometrów dotarłam do skąpanego w słońcu klasztoru Dordżeling. Pobyt w tym miejscu i poznanie mniszek było uwieńczeniem wyprawy wśród gradu, śniegu, deszczu, na przełęcz o wysokości 5300 m n.p.m. – Ani? – spytała jedna z mniszek, dotykając krótko obciętych włosów. Moja głowa do złudzenia przypominała jej. Nic dziwnego, że wzięła mnie za jedną z nich. „Ani” po tybetańsku znaczy mniszka."

"Nad jeziorem Nam-co spotkałam mnóstwo wycieczek docierających tu na jeden dzień wynajętymi dżipami. Oddalając się jednak odrobinę od turystycznego gwaru, kontemplowałam ciszę miejsca otoczonego górami z jednej i skałami z pustelniczymi grotami z drugiej strony. Pijąc przyrządzoną przy namiocie herbatę, przekonałam się, że woda z jednego z najwyżej na świecie położonych jezior (4718 m n.p.m.) ma słony smak. Spacerując wzdłuż brzegów, odkrywałam życie nomadów. W białych domach z sukna żyły całe rodziny, ich stada pasły się na podmokłych łąkach nad jeziorem."

Zapraszam do lektury
http://www.podroze.pl/artykul/pokaz/tybet-w-ojczyznie-dalajlamy,192


 
KOMENTARZE
 
Nick *:
 k
Twoja opinia *:
 
ZAPISZ
 


Archiwum wpisów
 

Pn

Wt

Sr

Czw

Pt

So

Nd